Tekst opublikowany w magazynie LEENIA, #5 2008
Jeż Jerzy, niepokorny bohater komiksów, rusza na podbój kina. Produkcja pełnometrażowa filmu animowanego z JJ w roli głównej idzie pełną parą.
W studiu Paisa Films, dowodzonym przez Macieja Ślesickiego, młodzi zdolni ze świata komiksu i animacji połączyli siły. Film robiony jest techniką animacji wycinankowej. Historia z jeżem Jerzym w roli głównej trafi do kin za dwa lata. Jak to możliwe, że zwierzak, który większość swojego popkulturowego życia spędził, szlajając się po mieście z deskorolką pod pachą, zaszedł tak daleko? Jeż Jerzy narodził się w 1994 roku. Jego ojcowie Rafał Skarżycki, scenarzysta, oraz Tomek Leśniak, rysownik, wspominają poród jako łatwy i przyjemny. Mały nie sprawiał trudności wychowawczych – patrz album „Jeż Jerzy dla dzieci”. A to powalczył sobie ze smokiem, a to podenerwował czarownicę. Lubił również budzić śpiące królewny, zwłaszcza te hojnie obdarzone przez naturę. Nie mając szczególnych powodów do zmartwień, ojcowie nie poświęcali Jerzemu zbyt wiele uwagi i przegapili moment, w którym jeż zszedł na drogę antybohaterstwa.
Sk8 is great!
Wczesna młodość upłynęła jeżowi Jerzemu na ćwiczeniu trików na desce oraz potyczkach ze skinami i dresiarzami. Po obowiązkowej dawce mordobicia nadchodził czas na przyjemności w objęciach namiętnej Yoli. Jeż nie stronił od używek, do których zaliczały się głównie browar oraz trawa, aczkolwiek widywano go również z butelką denaturatu w łapach. Albumy komiksowe z przygodami JJ zdecydowanie nie dla dzieci rozchodziły się jak jointy na imprezie. Jeż stawał się sławny, ale nie robiło to na nim szczególnego wrażenia. Dzisiaj jeż Jerzy ma 21 lat. Tak przynajmniej wynika ze skomplikowanych obliczeń wykonanych przez ojców, którzy przeliczyli wiek jeży na ludzkie lata, żeby udowodnić, że ich potomek jest pełnoletni i w związku z tym nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jego czyny. Spokój JJ zakłócają nie tylko osiłki spod bloku, ale również międzynarodowe grupy przestępcze, zdemoralizowani naukowcy oraz skorumpowani politycy. W wolnym od krwawych jatek czasie jeż nadal jeździ na desce i za kolce nie wylewa. Pomimo że nikt nie może zająć w jego sercu miejsca Yoli, nie stroni od kobiet, zwłaszcza tych, u których bywa odpłatnie. Jeż Jerzy jest świadomy swojego statusu kultowego bohatera komiksowego i zamierza wypłynąć na szersze wody popkultury.
Znawca uników
Jeż Jerzy zadziwiająco szybko przyjął propozycję Ślesickiego. Projekt otrzymał wsparcie finansowe Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i produkcja ruszyła. Jerzy wynegocjował twarde warunki współpracy: na liście płac znaleźli się obaj jego ojcowie. Rafał Skarżycki napisał scenariusz filmu, Tomek Leśniak jest jednym z trzech współreżyserów. Pozostali to Wojtek Wawszczyk i Kuba Tarkowski. Obaj mają na koncie sukcesy na polu animacji. Z pewnego źródła wiemy, że kolczasty charakter Jerzego dawał o sobie znać od początku produkcji. Nudziły go prace nad scenariuszem. Argumenty Skarżyckiego, że nieczęsto czyjeś życie bywa ekranizowane i jako bohater tej historii powinien dawać z siebie więcej skwitował wypowiedzią: „Jeśli będą momenty, to jestem zadowolony”. Podobnie wyglądało zaangażowanie Jerzego w prace nad tzw. brudnym storyboardem. Kiedy Leśniak, Wawszczyk i Tarkowski przez wiele miesięcy głowili się, jak przełożyć kolejne fragmenty scenariusza na język filmu, JJ pojawił się w studiu raz, ale był zbyt skacowany, by włączyć się do pracy. Na czterdziestu ogromnych planszach pokrytych rysunkami odpowiadającymi każdej sekundzie filmu z uwzględnieniem ujęć, planów, ruchów kamery, montażu i dialogów nie ma ani jednej kreski, która wyszłaby spod jego łapy. Jak łatwo się domyśleć, jeż Jerzy nie interesował się również kolejnym etapem pracy polegającym na przerysowywaniu wszystkich szkiców na czysto w celu stworzenia właściwego storyboardu. Członkowie ekipy tłumaczyli sobie notoryczną nieobecność Jerzego niezdolnością mózgu jeża do skupienia uwagi na obiektach nieruchomych. Na dalszych etapach produkcji wszystko miało się zmienić, wiadomo było przecież, że JJ wykazuje wielkie zainteresowanie wszystkim, co się rusza (i na drzewo nie ucieka).
Zostań moją Yolą
Właściwy storyboard powstał w komputerze. Poszczególne elementy rysunków zapisano na warstwach, tak by móc je wprowadzić w ruch i stworzyć szkicową animację zwaną animatikiem. Animatik jest jakby filmem na brudno i daje duże wyobrażenie o tym, co będzie można później zobaczyć w kinie. Przewidywania filmowców się sprawdziły, wstępna animacja zainteresowała Jerzego, który zasnął dopiero pod koniec projekcji. Obecnie produkcja jest na etapie poszukiwania aktorów, z czym wiążą się pewne problemy – w swojej przyczepie JJ nieustannie przeprowadza casting do roli Yoli. Kolejny etap to nagranie dialogów. Potem ekipę będzie czekać narysowanie wszystkich elementów pojawiających się w animatiku na czysto. Każda postać powstanie w ten sposób, by mogła później zostać zanimowana – oddzielnie stworzone zostaną ręcę, nogi, głowa itp. Później poruszając tymi elementami, animatorzy będą mogli stworzyć iluzję ruchu. Jeszcze tylko podłożenie efektów dźwiękowych oraz muzyki i film będzie gotowy. Premiera jest zaplanowana na pierwszą połowę 2010 roku. Jeż Jerzy nie wyklucza, że się na niej pojawi.
Atak klona
Kim jest najsławniejszy jeż RP? Postanowiliśmy przekonać się o tym sami. O dziwo JJ bez problemów zgodził się na wywiad. Miejsce spotkania nie do końca się nam podobało, ale chęć poznania gwiazdy wzięła górę. Po dwugodzinnym oczekiwaniu przed ulubionym monopolowym Jerzego daliśmy za wygraną. Przez kilka następnych dni JJ był nieosiągalny. Zdesperowani postanowiliśmy przyczaić się pod blokiem Jerzego. Pierwszego wieczoru pod jego oknem pojawiła się atrakcyjna blondynka, której żałosne nawoływania „Gospodin Jeż!” rozbrzmiewały na całej ulicy. Okno Jerzego pozostawało zamknięte. Następnego wieczoru do klatki jeża wtargnęła grupa zamaskowanych mężczyzn pod przywództwem osiłka, do którego zwracali się per Pietia. Parę minut po ich wejściu z okna Jerzego wyleciała pokaźna liczba różnorakich sprzętów domowych oraz płyt DVD z filmami tylko dla dorosłych. Po tym wysoce niepokojącym wydarzeniu postanowiliśmy przenieść się pod dom, w którym mieszkają ojcowie jeża. Widzieliśmy Skarżyckiego i Leśniaka wnoszących do budynku siatki wypełnione pobrzękującą zawartością. JJ się nie pojawił. Nie pozostało nam nic innego, jak zakraść się na pilnie strzeżony plan filmowy. Udało nam się tam dostać w przebraniu pracowników firmy cateringowej. Nasza obecność spotkała się z niechętnym przyjęciem ze strony Wojtka Wawszczyka, który lubi sam gotować dla ekipy, ale na szczęście nie zostaliśmy zdekonspirowani. Na planie nie było jeża, ale z rozmów między członkami ekipy wywnioskowaliśmy, na czym polega utrzymywana w tajemnicy fabuła filmu. Otóż zdegenerowany naukowiec tworzy klona jeża Jerzego. Pomagają mu w tym odwieczni wrogowie JJ, skini Stefan i Zenek. Fałszywy jeż niszczy życie jeża prawdziwego, kompromitując go na wszystkich frontach. Ale przecież Jerzy nie da sobie w browar dmuchać.
Jeż na kozetce
Co do wywiadu przyszedł nam do głowy pewien pomysł. Uruchomiliśmy odpowiednie kontakty i dotarliśmy do Yoli. Jedno jej słówko wystarczyło i tak oto jeż Jerzy we własnej kolczastej osobie leży rozwalony na naszej redakcyjnej sofie.
LEENIA: Skąd u Ciebie takie parcie na szkło? Źle Ci było w komiksie?
JEŻ JERZY: A tam zaraz „parcie na szkło”! Prawda jest taka, że ja w tym kolców nie maczałem. Po prostu któregoś dnia przyszli do mnie Ojcowie, przynieśli skrzynkę wódki, trochę ogórków... Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, a na koniec dali mi jakiś papier do popisania. A potem się dowiaduję, że mam ważny kontrakt filmowy...
L: Ojcowie od lat kierują Twoją karierą, czerpiąc z tego korzyści materialne. Jak się z tym czujesz, czy ta sytuacja Ci nie ciąży?
JJ: Wiesz, tu w grę wchodzą sprawy ważniejsze od pieniędzy... Jak to mówią Ojcowie, jeszcze im za pieluchy nie zwróciłem i... ja im wierzę. Przecież nie będę jakichś faktur analizował. À propos, macie może jakiś browar?
L: Wszyscy wiedzą, że Ślesicki zatrudnił Cię pod warunkiem, że zgłosisz się na odwyk. Jak wspominasz pobyt w ośrodku?
JJ: Powiem tak, opowieści o moim odwyku są mocno przesadzone. Owszem, miałem krótki okres abstynencji – nie wstydzę się tego. Teraz już jednak wszystko wróciło do normy.
L: Jak Ci się pracuje na planie filmowym? Co Ci się podoba, a co nie?
JJ: Generalnie jest spoko. Fajna przyczepa, hostessy, zimne piwko... Nie lubię tylko, jak reżyser mówi „klaps!”.
L: Od dawna jeże zarzucają Ci zdradę gatunku. Czy zamierzasz coś robić w sprawie równouprawnienia jeży?
JJ: Nie mieszam się do polityki jeży. Co innego równouprawnienie kobiet. Tu jestem zdecydowanie za. Uważam, że każda kobieta ma równe prawo, żeby mnie kochać!
L: Jedni uznają Cię za bohatera, inni za antybohatera. Pojawiają się głosy, że jesteś degeneratem, lewakiem, świrem albo agentem. Kim jesteś jeżu Jerzy?
JJ: To jest właśnie najpilniej strzeżona tajemnica – obiecałem Ojcom, że nigdy tego nie wyjawię. Jesteście więc skazani na domysły, sorry.
L: Gdybyś mógł wszystko zacząć od nowa, jak teraz wyglądałoby Twoje życie?
JJ: Miałbym żonę, trójkę dzieci, dom na wsi, psa, w niedzielę grałbym na organach w miejscowym kościele... Albo coś w tym guście...
L: Co będziesz robił za 20 lat?
JJ: Kurde, to bolesne pytanie... Jeże chyba tak długo nie żyją...
L: Dlaczego chodzisz z gołym tyłkiem, zamiast kupić sobie porządne dżinsy?
JJ: He, he... Wiedziałem, że się tam gapicie! Nie musicie się tłumaczyć – po prostu tak to działa... A serio – jestem jeżem, cenię sobie naturalność i swobodę. Jak się komuś moja goła d... nie podoba, niech nie patrzy.
Jeż Jerzy wstaje z sofy, dając do zrozumienia, że nasza rozmowa dobiegła końca. Nucąc kawałek o sobie samym, napisany do filmu przez Pogodno – „Szos bóg i władca chodników, znawca uników, w parku tras…” wskakuje na deskę i znika na horyzoncie.
THE END
Joanna Sanecka