Jak rozmawić z dzieckiem o zmianie klimatu gdy, jak ogłoszono na spotkaniu panelu klimatycznego w Sztokholmie, „zagraża ona Ziemi, naszemu jedynemu domowi”.
Przed wyjściem do szkoły, mój ośmioletni synek, zadał mi pytanie: „Mamo, czy to prawda, że Ziemia się nagrzewa i będą susze i huragany i wymrze masa zwierząt, niedźwiedź polarny i żółw kretowy?”
„Szylkretowy, żółw szylkretowy” – zakołatało mi w głowie, która niespodziewanie zaczęła mnie boleć. „Tylko nie migrena” – pomyślałam. Upewniłam dziecko, że tak źle na pewno nie będzie i te wszystkie informacje są grubo przesadzone. Okazało się, że zaczerpnęło je z sensacyjnego programu pseudonaukowego. Konieczność wyjścia do szkoły pozwoliła mi na zastosowanie klasyczego uniku rodzica i oznajmienie, że globalne ocieplenie to dłuższy temat i porozmawiamy o tym kiedy indziej.
Dziecko spojrzało na mnie poważnie i powiedziało: "Porozmawiamy o tym wieczorem". Widać było, że mały jest zaniepokojony tym, co zobaczył w telewizji. Obiecałam mu, że do tematu wrócimy. Czułam opór przed zagłębianiem się w sprawę globalnego ocieplenia i uświadamianiem dziecka w tej kwestii. Miałam mu powiedzieć, że klimat na świecie się zmienia a większość ludzi, podobnie jak ja zresztą, zamiata ten problem pod dywan i nic w tej sprawienie robi?
Wkrótce siedziałam przed komputerem, ale nie byłam w stanie skupić się na pracy. Z tego wszystkiego tylko bardziej rozbolała mnie głowa. W końcu się poddałam i wpisałam do Google'a frazę: „Jak rozmawiać z dzieckiem o zmianie klimatu?”. Na monitorze wyskoczyła długa lista linków do tekstów poświęconych temu, jak rozmawiać z dzieckiem o seksie. „Unikanie rozmowy z dzieckiem o seksie może doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji” – przeczytałam. Dalej było o tym, jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci, rozwodzie i wizycie u dentysty. W interesującej mnie sprawie Google milczał.
W końcu, znalazłam amerykańską stronę dla rodziców, gdzie radzono, żeby, o ile to możliwe, wcale nie rozmawiać z dzieckiem o zmianie klimatu. Jeśli samo zapyta nie mamy innego wyjścia jak przedstawić mu sprawę konkretnie i zgodnie z prawdą. Ważne by w rozmowie nie obarczać dziecka odpowiedzialnością za rozwiązanie problemu zmian klimatycznych mówiąć, że ono i jego rówieśnicy na pewno sobie z nią poradzą. Należało podkreślić, że wiele mądrych ludzi już teraz pracuje nad zatrzymaniem globalnego ocieplenia i wspólnym wysiłkiem wszystkich na pewno uda sie to osiągnąć. Spodobał mi się fragment o podkreślaniu, że problem da się rozwiązać. Ale czy o zmianie klimatu potrafiłabym opowiedzieć konkretnie i zgodnie z prawdą? Miałam poczucie, że moja wiedza na ten temat nie jest wystarczająca ale sądziłam, że wszystkie informacje łatwo znajdę w sieci.
W internecie otworzyła się przede mną otchłań niezrozumiałych i sprzecznych informacji. Od apokaliptycznych wizji, w których ludzkość czeka potop, głód i wojny o niebywałej dotąd skali, do spiskowych teorii twierdzących, że globalne ocieplenie to kłamstwo i oszustwo naukowców. Co gorsza, wyglądało na to, że pogląd na temat globalnego ocieplenia jest sprawą mocno zideologizowaną, włączoną w gotowce myślowe, odpowiadające określonym nurtom politycznym i światopoglądowym.
Żeby coś z tego wszystkiego zrozumieć i wyrobić sobie własne zdanie szukałam informacji na portalach naukowych. Niestety nic mi nie mówiło, że „wzrost koncentracji CO2 przekracza już 2,75 ppm/rok” albo, że „efekt cieplarniany dla niskich koncentracji jest liniowy a później się obniża i staje logarytmiczny”. Na podstawie wykresów zgodnie przedstawiających wzrost wartości o nieznanych mi symbolach, nie wyglądało to dobrze.
Jeszcze parę lat temu, przy okazji wejścia w życie protokołów z Kioto, miałam poczucie, że globalne ocieplenie jest sprawą poważną i międzynarodowa społeczność zamierza sie nią zająć. Potem przycichło o całej sprawie. Obiło mi się o uszy, że odbył się szczyt klimatyczny w Kopenhadze, na którym państwa nie zobowiązały się do zmniejszenia emisji CO2. Czy było to z przyczyn polityczo-ekonomicznych czy może pojawiły się jakieś optymistyczne wiadomości na temat zmian klimatu?
Naukowe portale informowały, że w Sztokholmie zebrał się właśnie międzynarodowy panel do spraw zmian klimatu (IPCC). Pomyślłam, że skoro jego celem jest przeanalizowanie badań naukowych z ostatnich lat i poinformowanie ludzi na całym świecie o tym, co z nich wynika, musi publikować zrozumiałe informacje na ten temat. Podsumowanie wiedzy, zebranej przez panel zajmuje trzydzieści sześć stron. Członkowie zespołu omówili ją na forum publicznym w jasny i zwięzły sposób. Ich wypowiedzi są publikowane przez IPCC. Po zapoznaniu się z nimi wiedziałam jak przedstawia się sytuacja. Wygląda ona tak:
Globalne ocieplenie z całą pewnością ma miejsce. Temperatura wody i powietrza rośnie od wielu dekad, podobnie jak poziom mórz i stężenie CO2 w atmosferze. Globalne ocieplenie jest głównie spowodowane działalnością człowieka i naukowcy są w 95% zgodni co do tego. Nawet jeśli teraz nastąpiłoby zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych, ich ilość znajdująca się w atmosferze będzie wpływać na klimat przez następne stulecia. Przewidywany wzrost temperatury do końca 21. wieku to 1,5 – 2°C. Przewidywany wzrost poziomu wody w oceanach do roku 2100 to, w zależności od tego czy emisje CO2 się zmiejszą czy nie, wyniesie od 40 do 63 cm. Globalne ocieplenie to bardzo poważny problem zagrażający ludziom i ekosystemom. W celu zatrzymania dalszych zmian klimatu konieczne jest duże i długotrwałe ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. „Zmiana klimatu zagraża Ziemi, naszemu jedynemu domowi” – podsumował Thomas Stocker, współprzewodniczący panelu.
Przypuszczałam, że sytuacja może nie być najlepsza, ale nie sądziłam, że jest aż tak źle. Dlaczego wszędzie się o tym nie mówi, skoro zagrożenie jest tak poważne? I przede wszystkim, dlaczego nic się w tej sprawie nie robi? Rozdzierający bół głowy zmusił mnie do odejścia od komputera. Przypomniała mi się teoria mówiąca o tym, że przyczyną migreny jest tłumiona złość. Czułam wielką złość i bezsilność. Nie chciałam, żeby moje dziecko, musiało żyć w świecie (nie)naturalnych katastrof i niepokojów. Pomyślałam o moim synku, ośmiolatku, jako dorosłym mężczyźnie. Kiedy zostanie ojcem? Może w wieku 30 lat? Jeśli tak, byłby to rok 2035. Licząc w ten sposób, jego dziecko zostałoby rodzicem w roku 2065. Czyli wnuki mojego syna, a moje prawnuki, których, już raczej nie poznam, byłyby dorosłymi ludzmi na przełomie obecnego i następnego wieku. Pewnie miałyby już dzieci w niesławnym roku 2100, kiedy to zgodnie z prognozami, temperatura ma osiągnąć wzrost do 1,5 – 2°C a poziom morza ma się podnieść o conajmniej 40 cm...
Wieczorem wyjaśniłam dziecku, że klimat na Ziemi się zmienia w skutek działań człowieka. Zapewniłam je też, że wielu ludzi stara się o to, żeby zatrzymać ten proces. Powiedziałam, że każdy, nawet dziecko, może się przyczynić do zmniejszenia zmian klimatu gasząc światło jak wychodzi z pokoju i zakręcając wodę w czasie szczotkowania zębów. Rodzina może jeździć więcej na rowerach i komunikacją miejską, spędzać wakacje bliżej domu, jeść sezonowe warzywa i owoce, sadzić drzewa. Mój synek, który bardzo lubi jazdę na rowerze i sadzenie pierwszego drzewa ma już za sobą, przyjął to wszystko ze spokojem. „A co z niedźwiedziem polarnym i tym żółwiem, no wiesz którym?” – zapytał w końcu. Odpowiedziałam, że z tego co wiem, sytuacja tych zwierząt nie wygląda najlepiej ale są jeszcze inne sposoby na to, żeby spowolnić zmiany klimatu. Dorośli mogą głośno mówić o tym, że sprawa klimatu jest to dla nich ważna, organizować się i głosować w wyborach na osoby, które myślą podobnie.
„I wtedy wszystko będzie dobrze, prawda?” – upewniło się dziecko.
Joanna Sanecka